Kotor – Njegusi
5 czerwca, 2022Rumija
5 czerwca, 2022
TURCINI - MALOWNICZA WIEŚ W GMINIE BAR
Turcini jest to przepiękna malownicza wieś w Gminie Bar, a dokładnie położona za miastem Stari Bar. Największa liczba mieszkańców przypada na rok 1961, dokładnie stu czternastu. Według spisu w 1991r.wieś była zamieszkana przez dwudziestu siedmiu mieszkańców, a w roku 2003 już tylko sześciu. Obecnie liczba mieszkańców równa się zeru, za wyjątkiem lata i weekendów. Opuszczone domostwa są odwiedzane głównie w poniedziałki. Właściciele idą zrobić porządek w ogrodach, a później wracają do Baru. Ludzie, którzy kiedyś mieszkali w Turcini, zajmowali się rolnictwem, hodowlą zwierząt i uprawą oliwek. W Turcini znajduje się również stary katolicki cmentarz i kościół św. Marka. Obiekty te są bardzo zniszczone, opuszczone i są ważną historią dla całego Baru. Wtedy kiedy byłam w Turcini nie miałam pojęcia o ich istnieniu.
Dzień wyprawy: 11 września 2021r.
Na szczęście nie muszę się zrywać skoro świt. Prosto z apartamentu w Dobra Voda wychodzę do Magistrali i tam bezproblemowo znajduję taxi. Umawiam się z Panem za pięć minut, bo idę jeszcze na chwilkę do sklepu. W drodze do Starego Baru rozmawiam z taksówkarzem. Jest bardzo zaskoczony, że rozmawiam (kaleczę) w jego języku…Dla mnie to nic nowego i to zaskoczenie towarzyszy mi przez cały czas…[hahaha]. Oczywiście dostaję zaproszenie na kafe…. Jakby dorzucił do tego Trileće z pewnej cukierni z Baru, to może bym skorzystała…[Hahaha]. Szybko docieramy do Starego Baru. Dostaje numer telefonu od taksówkarza, bo zarzeka się, że oczywiście po mnie przyjedzie. No dobrze, dobrze…Divno!
Moja wędrówka zaczyna się od Starego Baru, a dokładnie od znaku informacyjnego przy twierdzy. Mijam domy mieszkalne i idę w stronę pięknego kanionu. W pewnym momencie schodzę w dół i docieram do nowego mostu, pod którym jest stary most. Po lewej stronie, znajduje się pamiątkowa fontanna.Most Menka jest darem Omera i Ramy Metović. Obok fontanny wyryto w skale wielką wnękę, która nazywa się Pod Spile. Wnęka służy do spotkań. Jest to idealne miejsce do odpoczynku przed upałem i letnim zgiełkiem. Podobno latem w tym miejscu odbywa się festyn (impreza) dla lokalnej ludności. W drodze do Turcini znajdują się również mury, które zostały zbudowane przez osmańskich budowniczych w celu zaopatrzenia w wodę miasto Stari Bar. Na jednej z kamiennych płyt został wyryty półksiężyc z gwiazdą, który był herbem ówczesnego imperium Osmańskiego. Zaraz obok mamy źródełko z wodą, a za nim po lewo maleńki wodospadzik. Niestety nie wiele w nim było wody, ale po mimo tego udało mi się tam zrobić kilka fajnych zdjęć.
Prowadzi mnie utwardzona droga, a po drodze objadam się figami. Smakują wybornie. Dochodzę do miejsca, gdzie widzę informacje o wodospadzie…Odwiedzę go w drodze powrotnej, rzecz jasna. Tej atrakcji na pewno nie ominę. Droga cały czas zakręca. Docieram do muzułmańskiego cmentarza i zaraz obok zaczyna się wejście na typową ścieżkę. Idę pomiędzy drzewami, krzakami i kamieniami, ale ostrożnie i powoli. Tradycyjnie nigdzie mi się nie spieszy i lepiej patrzeć jednak po nogi. Taksówkarz powiedział, że dobrze, że mam kijki, jakbym spotkała żmiję…I oczywiście, że spotkałam…, ale młodą…A może to była jaszczurka…? Czmychnęła bardzo szybko przez ścieżkę.
Stari Bar jest coraz dalej i dalej. W pewnym momencie słyszę dzwonek i jestem bardzo ciekawa do kogo należy? Schodzę ze ścieżki, wychodzę na łąkę i zamieram. Byk - ogromny byk, który swobodnie sobie hasa i zaciekawiony patrzy. Powolutku wycofuje się z jego terytorium. Nie mam zamiaru mu wchodzić w drogę. Nie chcę , aby mnie gonił tak jak pewien pies w Zatoce Kotorskiej na masywie Vrmac.
Ścieżka często zakręca i raz prowadzi w górę, a raz w dół. Idę pięknym kanionem. Po lewej stronie widzę stare domy w oddali i pasące się koniki na łące. W pewnym momencie znów słyszę dzwonek, a nawet wiele dzwonków. Przede mną wyłania się bardzo duże stado kóz. Kozy są dosłownie wszędzie. Kiedy dochodzę bliżej schodzą mi z drogi, aczkolwiek chętnie pozują do zdjęć. Chodź przyznam Wam szczerze, że takiej jednej, czarnej i rogatej to jednak trochę się bałam [Hahaha]. Żegnam się z kozami i dochodzę do momentu, gdzie można powiedzieć, moja wędrówka się kończy. Przede mną jest wyschnięty strumień. Gdzieniegdzie tylko odrobina wody. Wyobrażam sobie jak tutaj musi być cudnie i klimatycznie, jak płynie woda. Te kolory i ten szum na pewno są wielkim ukojeniem dla duszy i ciała. Wrócę tu na pewno, wtedy kiedy będzie dużo wody.
W tym miejscu robię sobie dłuższy odpoczynek. Co jakiś czas słyszę jakieś auto w oddali. Sprawdzam w aplikacji mapę i ścieżkę. Do tej drogi mogę sobie zrobić wspinaczkę, ale rezygnuję, gdyż zamierzam wyjątkowo wrócić tą samą drogą. Czeka na mnie jeszcze przepiękny wodospad, który zostawiłam sobie na drogę powrotną. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że o to tą drogą będę jechała za dwa dni na Rumiję. Cudownie było później zobaczyć ten kanion z góry. O Rumiji już Wam pisałam wcześniej [zapraszam do sprawozdania z tej relacji, jeżeli go jeszcze nie czytaliście]. Po dłuższym odpoczynku zawracam w stronę Starego Baru i pierwsze co kieruję się w kierunku wodospadu. Kiedy docieram na miejsce dosłownie własnym oczom nie wierzę…Kolor wody ma niesamowity turkus i ten szum, który jest jak relaksacyjna muzyka…Kocham szum wodospadów i strumieni oraz uwielbiam odpoczywać w takich miejscach. W moich ukochanych Górach Wicklow w Irlandii jest ich pełno, ale tutaj woda ma ciemno brązowy kolor od torfu. I to również ma swój urok.
W miejscu tym jak najbardziej można skorzystać z bardzo chłodnej kąpieli lub zakręcić się na huśtawce wykonanej nad wodospadem. Na łące powyżej wodospadu stoi mini obiekt gastronomiczny, a trochę wcześniej pensjonat, który należy do rodziny Mustafića. Aldijan i jego rodzina zamienili zaniedbałą posiadłość w Turcini w bogate miejsce pod względem przyrodniczym, historycznym, i przeznaczone przede wszystkim dla tych, którzy kochają wiejską turystykę.
W drodze powrotnej znów objadam się, oczywiście figami. Są bardzo dojrzałe, pyszne i rosną dziko przy samej drodze. Uwielbiam figi.
Swoją wyprawę kończę w Stari Bar pysznym obiadem i deserem. Po takiej wędrówce zdecydowanie należy mi się Trileće. Taksówkarz wcisnął mi wcześniej wizytówkę, a więc z racji tego, że nie ma żadnej taksówki , piszę do niego na whatsup, aby po mnie przyjechał. Oczywiście oddzwania i upewnia się czy to ta Poljakinja, która wiózł rano…Da, to ta Poljakinja…i ceka na Tebe.
Relacja powstała z pomocą Filipa Jovovic. . Filip Jovovic zajmuje się uprawą starych drzew oliwnych i produkuje oliwę, z oliwek zielonych i czarnych. Zajmuje się również produkcją jedynego unikatowego w Czarnogórze likieru z czarnych oliwek, który jest robiony według receptury jego przodków. Ponadto wykonuje pięknie rzeźby z drzewa oliwnego, są to różnego rodzaju pamiątki oraz pamiątki religijne, głównie krzyże religijne.
Filip był na tyle uprzejmy, że udzielił mi kilka informacji na temat wioski Turcini. To od niego dowiedziałam się o znajdującym tam kościele św. Marka i cmentarzu katolickim. Filip należy do jednych z najstarszych rodzin w Starym Barze, której tradycja sięga 500 lat, a na cmentarzu katolickim w Turcini pochowani są jego przodkowie. Co roku 25 kwietnia, w dniu święta św. Marka odbywa się celebracja i odwiedzanie grobów katolickich w Turcini.
Filip Jovovic hvala na pomoći. Vidimo se u Septembru
Wskazówki:
- do wsi Turcini i do wodospadu można jak najbardziej dojechać autem, ale zdecydowanie napęd cztery na cztery i wyższe zawieszenie lub tak jak ja można iść na piechotkę ze Starego Baru.
- nie są wymagane buty trekkingowe
- kije przydają się, ale nie są konieczne
- po drodze jest źródło wody pitnej